sierpnia 21, 2018

#33. Recenzja. Dzieci gwiazd i lustra lodu.

#33. Recenzja. Dzieci gwiazd i lustra lodu.


Tytuł: Dzieci Gwiazd i Lustra Lodu
Autor: Katarzyna Izbicka
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 361

  Zdarza się wam czytać książki, o których praktycznie nic nie wiecie? Macie tylko opis na okładce i nic więcej. Żadnych opinii na przeróżnych forach, nic! Tak właśnie było w tym przypadku. Kiedy otrzymałam egzemplarz ,,Dzieci gwiazd i lustra lodu’’ nie miałam zielonego pojęcia czego mogę się spodziewać. Zwykle przed lekturą danej książki, czytam co nie co o niej w internecie, ale tu nie miałam możliwości. Musiałam sama się przekonać jak to wszystko wygląda.

  Lindsay jest zwyczajną dziewczyną. Mieszka z kochającą matką, chodzi do szkoły, uwielbia kawę i jest zatracona w tańcu. Nastolatka wiedzie spokojne życie, aż do czasu kiedy przed osiemnastymi urodzinami bohaterki dochodzi do strasznego zdarzenia w jej rodzinie. Ukochany kuzyn, Eric znika bez śladu, nikt nic nie wie. Niedługo po tym traumatycznym zajściu w życiu Lindsay pojawia się tajemniczy chłopak. Liam całkowicie zmienia życie dziewczyny i wprowadza ją w zupełnie inny świat. Czy Lindsay poradzi sobie z postawionymi jej wyzwaniami?

,,Czasami lepiej jest uwierzyć w coś niesamowitego, niż trwać bezwzględnie przy powszechnie przyjętych prawdach,,

  Powiem wam jedno, cieszę się, że nie wiedziałam za wiele o tej książce. Przez to była dla mnie zupełnie nieodkrytym lądem. Zacznijmy od tego, że nie spodziewałam się, że ta książka będzie taka dobra. Styl autorki jest niezmiernie lekki i przyjemny. Suniemy w zawrotnym tempie po kartach historii. Nie kłamię w żaden sposób, ,,Dzieci gwiazd i lustra lodu’’ przeczytałam za jednym razem, siadłam i wszystko tak nagle poszło. To ogromny atut tej powieści, wciąga od pierwszej strony i nie wypuszcza ze swych objęć do samego końca. Dawno nic mnie tak nie pochłonęło, a czytam całkiem sporo. Polubiłam także główną bohaterkę. Początkowo była bardzo zwyczajna, tu nauka do testu, tam jakieś wyjście ze znajomymi. Momentami miałam wrażenie, że czytam o sobie. Pochwała dla autorki, że odnalazłam siebie w Lindsay. Z Dalszym biegiem akcji kibicowałam dziewczynie z całego serca. Nawet jej naiwność nie była irytująca. Co jest bardzo zaskakujące zważywszy, że zawsze narzekam na ten aspekt. A co do Liama, jest to typowy bohater męski jakiego lubię. Tajemniczy chłopak, który znacząco wpływa na rozwój akcji. A akcji tu nie brakuje. Może nie mamy tu co rozdział walki ze smokami, ale wszystko idzie w sensowym tempie naprzód. Ta książka po prostu nie jest nudna! Teraz troszkę mniej ważne, ale nadal istotne. Na odbiór opowieści często wpływa okładka, a tu jest ona hipnotyzująca. Nie przepadam za ludźmi obwolucie książki, ale w tym przypadku oczy dziewczyny mówią! I wiecie co? Czekam na kolejne tomy tej historii.

  ,,Wierzysz w Elfy, Syreny i Jednorożce?... Taki napis widnieje na okładce, ale ja mam pytanie. Gdzie to wszystko jest? Liczyłam, że dostane te wszystkie stworzenia, a jest ich w powieści jak na lekarstwo. Szkoda, przez to wykreowany świat traci swoją magię. Oby następne tomy skupiły się na tym, bo jeśli nie, to nigdy nie wybaczę tego autorce. Wcześniej chwaliłam bohaterów, ale jedna osoba okropnie działała mi na nerwy. Przyjaciółka Lindsay to istny wulkan entuzjazmu, męczącego entuzjazmu. Trochę wyciszyć postać i polubiłabym ją jak jej koleżankę.

  ,,Dzieci gwiazd i lustra lodu’’ to świetna debiut Kasi Izbickiej. Sięgnijcie po tę książkę i dowiecie się o czym mówię. Moja ocena 7/10!


Dziękuję autorce oraz wydawnictwu Novae Res oraz autorce  za egzemplarz.



Enjoy!

sierpnia 18, 2018

Czytanie w obcych językach, czyli Ze Słownikiem!

Czytanie w obcych językach, czyli Ze Słownikiem!

 Chyba każdy z nas podejmował naukę języka obcego. Z różnych powodów to robimy. Dla części jest to przymus narzucony przez szkołę, inni poznają dzięki temu cały świat i kulturę. Sama jestem ogromną fanką języka angielskiego. Oglądanie filmów w oryginale i słuchanie pięknego akcentu aktorów to ogromna przyjemność dla mnie. Ale wiecie co sprawia mi jeszcze większą frajdę? Czytanie książek w ich pierwotnym języku! Nie oszukujmy się, tłumaczenie nie zawsze oddaje charakter danej powieści. I tu nasuwa się pytanie, jak i co czytać w obcych językach? Przecież, nie będziemy sprawdzać, każdego nieznanego słowa w słowniku. Tu z pomocą przychodzi wydawnictwo Ze słownikiem.

  Wydawnictwo Ze Słownikiem oferuje nam możliwość czytania największych klasyków literatury w języku obcym. Obecnie mamy do wyboru kilka zagranicznych języków m.in. angielski, francuski, hiszpański oraz włoski. Co więcej, wydawane książki są podzielone na pięć sekcji tematycznych: Children’s Books, Literature and Fiction, Science Fiction and Fantasy, Mistery, Thriller & Suspens, Erotica. Jeśli jeszcze boicie się sięgnąć po pozycje tego wydawnictwa, to dopowiem, że dzieła są dostępne w różnych wariatach poziomów językowych. Niezależnie czy jesteś laikiem językowym czy filologiem, znajdziesz coś dla siebie.

  A teraz najważniejsze, jak wyglądają i są skonstruowane książki. Jako, że jestem typową okładkową sroką to zwracam uwagę na oprawę, która jest godna podziwu. Minimalistyczny styl z daleka wybija się na tle innych dzieł. Aby łatwiej było rozróżnić z jakiego gatunku pochodzi dana pozycja, wydawnictwo wprowadziło kolorystyczne oznaczenia. Jak dla mnie bardzo dobry pomysł, zawsze wiadomo jaką kategorię reprezentuje wybrana przez nas książka. Ale to nie wygląd jest najważniejszy
w tym przedsięwzięciu, to wnętrze ma być użyteczne. Książki są podzielone na trzy części. Pierwsza z nich to tzw. Vocabulary of most common words in this book, czyli słowa występujące często w danej pozycji. Przed lekturą polecam przejrzeć tę listę, zawsze jakieś kilka słówek zostanie w pamięci i ułatwi czytanie. Drugi człon pozycji to oryginalny tekst powieści wraz z tłumaczeniem. Marginesy stron zawierają ułożone alfabetycznie niezrozumiałe dla nas słowa wraz z tłumaczeniem. A gdzie je odnajdziemy w tekście? Są one zawsze napisane czarnym, wytłuszczonym drukiem, na pewno ich nie przegapicie. Wszystko to ułatwia sprawę i nie zabiera dużo czasu. Mamy słownik i trudne słówka, pozostaje tylko przeczytać. Kiedy już skończymy lekturę, przed nami rozpoczyna się lista wszystkich słów, które pojawiły się w powieści. Dobre podsumowanie, może za wiele aby uczyć się, ale warto chociaż przekartkować.

  A teraz pytanie, czy korzystałam z tych książek? Tak i zrobię to jeszcze nieraz. Kilka miesięcy przed maturą zaopatrzyłam się w egzemplarz ,,Frankensteina’’. Miałam dość typowo szkolnych tekstów, które są nastawione typowo na ten egzamin. Chciałam wreszcie przeczytać jakiś klasyk w jego pierwotnym języku. I wiecie co? Udało się! Przyznam, czytanie w obcym języku idzie dość mozolnie, ale dzięki wprowadzonych przez wydawnictwo udogodnieniom wszystko jest łatwiejsze i bardziej przejrzyste. W ramach większego obycia się z literackim językiem, sięgnęłam całkiem niedawno po ,,The Great Gatsby’’. Póki co jestem oczarowana tym sposobem poznawania języka.





  Jeśli waszym marzeniem jest wreszcie przeczytać coś w oryginale, to książki wydawnictwa Ze Słownikiem są właśnie dla was. Mała rada ode mnie, wybierajcie pierw pozycje, które czytaliście po polsku lub znacie dobrze, to ułatwi cały proces przyswajania tekstu.


Dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Ze Słownikiem!

sierpnia 14, 2018

#32. Recenzja. Premiery nie będzie

#32. Recenzja. Premiery nie będzie

Tytuł: Premiery nie będzie
Autor: Małgorzata Sobieszczańska
Wydawnictwo: Oficynka
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 217


  Czytacie polskie książki? Czy tylko ograniczacie się do zagranicznych? Ostatnio staram się poznawać naszych rodzimych autorów, ale nie tych, których wszyscy znamy. Próbuję czytać powieści pisarzy, o których nigdy wcześniej nie słyszałam. Tym razem padło na Małgorzatę Sobieszczańską i jej ,,Premiery nie będzie’’. Małe pytanie, znacie książki tej pani, czy tak jak ja dopiero odkryliście ją?

  Trwają skrupulatne przygotowania do spektaklu. Stres związany z premierą ,,Balladyny’’ wywołuję napięcie pomiędzy aktorami i reżyserem. Zastało mało czasu do prezentacji finalnego efektu. Ekipa, aby złapać ostatni oddech przed premierą, wyjeżdża na Mazury. Sielanka nie trwa długo, przyjemny wypad zostaje przerwany przez makabryczną śmierć Joanny, aktorki wcielającej się w główną rolę w spektaklu. Policja ma tylko jedno pytanie, kto jest mordercą?

  ,,Premiery nie będzie’’ to unowocześniony obraz klasyka spod pióra Juliusza Słowackiego. W książce aż kipi motywami zawartymi w ,,Balladynie’’. Uwielbiam ten zabieg ze strony autorki, może dlatego, że bardzo lubię to działo Słowackiego. Wreszcie ktoś sięgnął po bazę z tego wspaniałego dramatu. Pisarka od razu mnie tym kupiła, wiedziałam, że będzie mi się podobać ta opowieść. Ale to nie jest najważniejsze. Książka pani Małgorzaty to typowy kryminał, utrzymany w klasycznym tonie - mało podejrzanych, niby wiemy kto zabił, ale jednak nie. Ten niewielki krąg tajemnic, wciąga czytelnika od pierwszych stron. Im głębiej wchodzimy w historię, tym mniej wiemy. Krętactwo bohaterów zmusza nas do rozwiązywania zagadki wraz z policją . Książka przez to nie jest zwyczajna, nie oszczędza czytelnika, a wręcz pcha do ciągłej pracy. Bardzo lubię kiedy powieść nie jest tylko powieścią, ta jest enigmatyczną historią, która wywiera na nas wieczną ciekawość i nigdy nie nudzi. Co więcej, nie jest przewidywalna, a wszystko na koniec tworzy spójną całość. Brawa dla autorki. Pani Małgorzata wykreowała intrygujących podejrzanych. Opłakując zmarło, wystawiają siebie nawzajem jako mordercę. Prawdziwi aktorzy, momentami mistrzowie kłamstwa doskonałego. Nie da się ich nie lubić! Zapewniają skrajne emocje, od smutku po złość. Sama zamordowana nie jest ukazana jako anioł, co nie ułatwia sprawy. Motywów zabójstwa jest przez to coraz więcej. Mimo to, książka nie jest skomplikowana, nie zniosłabym kiedy skupiłaby się na czymś innym niż morderstwo. Wbrew tematu, powieść jest utrzymana w lekkim i przyjemnym stylu. Strony same czytają się!

  Chciałabym tego nie mówić, ale kreacja komisarza to dla mnie jedna wielka pomyłka. Zero charyzmy, zero ciekawego poczucia humoru, zero osobowości. Policjant był po prostu nijaki i nudny. Dobrze, że jego córka nadrabia tym wszystkim, przez co jego postać staje się znośna.

  ,,Premiery nie będzie’’ to lekki kryminał, idealny na jeden wieczór! Jeśli szukacie czegoś w starym stylu, to powinniście sięgną po tę książkę Małgorzaty Sobieszczańskiej. Moja ocena 8/10.



Dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Oficynka.



Enjoy!

sierpnia 11, 2018

#31. Recenzja. To nie ja, kochanie.

#31. Recenzja. To nie ja, kochanie.

Tytuł: To nie ja, kochanie
Autor: Tillie Cole
Tłumaczenie: Grzegorz Rejs
Wydawnictwo: Editio
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 376

  Zderzenie różnych światów to jeden z najpopularniejszych motywów w literaturze i nie tylko. Bieda kontra bogactwo, dobro kontra zło, można wymieniać godzinami, a i tak pewnie każdy znajdzie jeszcze kolejne przykłady. Myślałam, że nie można wymyślić czegoś nowego, oczywiście, bardzo myliłam się! Znacie Tillie Cole? Ostatnio natrafiłam na jedną z nowszych jej powieści, czyli ,,To nie ja, kochanie’’. Kiedy zobaczyłam opis, poczułam, że to coś zupełnie innego, mimo oklepanego motywu. Musiałam przeczytać pierwszy tom sagi ,,Kaci Hadesa’’.

 Pochodzą z zupełnie innych światów. Ona jest piękną i kruchą grzesznicą, należącą do chrześcijańskiej sekty. Od lat jest przypisana samemu Prorokowi Dawidowi. On jest szefem jednego z najbardziej niebezpiecznych w kraju gangu motocyklowego. Kradzieże, handel, zabójstwa to jego codzienność. Kiedy po raz pierwszy spotkali się między nimi zrodziła się niepowtarzalna więź, która latami przetrwała wiele przeciwności losu. Czy mimo upływu tylu lat ich uczucie przetrwało? Czy dzielące ich różnice staną na drodze ich szczęściu?

  Przyznam bez większego gadania. To jedna z lepszych książek przeczytanych przeze mnie w te wakacje, ale dlaczego? Połączenie losów motocyklisty i dziewczyny z seksty to strzał w 10! To zupełnie inne zderzenie światów pochłonęło mnie bez reszty. Czytałam i czytałam, nie mogłam przestać. Różnice między bohaterami były niezwykle intrygujące, bo jak połączyć ze sobą takie rzeczy. Autorce udało się to w wyśmienity sposób. Razem z Mae powoli poznajemy brutalny świat Styxa. Pisarka w dosadny sposób obrazuje trudy i niebezpieczeństwa, które łączą się z klubem. Nie ma tu nic przesłodzonego, miejscami mamy do czynienia z czystym bestialstwem. Uwielbiam takie rozwiązania, nie brakuje przy nich wulkanu emocji. Nie tylko fabuła w tej książce jest dobra, kreacja bohaterów to kolejna mocna strona tej powieści. Styx to typowy bohater, męski, silny, odważny, ale i delikatny oraz kochający. Brzmi troszkę nudno, ale przez swoją przypadłość staje się bardzo interesującą postacią. Z zapartym tchem obserwujemy jak powoli i ostrożnie otwiera się na Mae, jak pokonuje swoją największą słabość. Chyba mam kolejnego męża! Nie tylko on jest świetnym bohaterem, jego cały gang też jest niezły. Na początku wydaje się, że są zgrani do granic możliwości, ale z czasem zmienia się to. Jak zawsze trafi się czarna owca dzięki której dostajemy zwartą i mocną akcje. A co do tego, nie mamy chwili wytchnienia, autorka nas nie oszczędza. Z każdym rozdziałem dostajemy porządną dawkę akcji i dramatu. Nie da się nudzić! A wiecie co zapewnia kolejną dawkę emocji? Język! Jest tu bardzo wulgarny i żywy, ale idealnie oddaje rzeczywistość panującą wśród gangów. Ach, ten słowniczek na początku to kolejny świetny pomysł autorki! Jestem nim zachwycona!

  Nie ma ideałów, to trafione stwierdzenie na temat tej książki. Wszystko świetnie, ale brakuje mi obrzędów mających miejsce w sekcie. Ogólnie o samym stowarzyszeniu jest bardzo mało, za mało. Nie mieliśmy możliwości dokładnie poznać jak wyglądało wcześniejsze życie Mae. Ten wątek najbardziej mnie interesował, oby w następnych tomach było tego więcej. Klasycznie, przyczepię się do scen erotycznych. Były bardzo średnie, miejscami wymuszone. Mam wrażenie, że autorka czasami nie wiedziała co powinni zrobić bohaterowie więc pchała ich do łóżka. Słabe zagranie, zaniża poziom akcji. A najbardziej irytującą rzeczą były trójkąt. Tak oklepany, że można byłoby sobie go darować. Testy: ,,Jesteś moja, a nie jego’’ zostawmy w spokoju. Za wiele ich było!

  ,,To nie ja, kochanie’’ to świeża lektura, którą powinny przeczytać fani Tallie Cole i nie tylko. Dawka skrajnych emocji i dobra zabawa gwarantowane! Moja ocena 7/10!


Enjoy!

sierpnia 07, 2018

#30. Recenzja. Zaginione Laleczki

#30. Recenzja. Zaginione Laleczki

Tytuł: Laleczki. Tom 2. Zaginione Laleczki
Autor: Ker Dukey, K. Webster
Tłumaczenie: Dorota Lachowicz
Wydawnictwo: NieZwykłe
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 250

  Lubicie serie? Ja wręcz uwielbiam, a szczególnie te dobre! Często rozpoczynam dany cykl i potem zapominam całkowicie o nim. W tym przypadku jest zupełnie inaczej! Całkiem niedawno zachwycałam się ,,Skradzionymi laleczkami’’, a teraz nastała pora na kolejny tom tej sagi, czyli ,,Zaginione laleczki’’. Jestem ciekawa czy kontynuacja przebije swoją poprzedniczkę, czy będzie to kolejny słaby drugi tom.

  Jade przegrała, znów wpadła w sidła swojego oprawcy. Ale teraz jest zupełnie inną osobą, nie ma w niej żadnego pierwiastka małej, bezbronnej dziewczynki, którą była. Teraz jest silną kobietą, która nie jest sama. Jej partner Dillion zrobi wszystko aby uratować swoją kochankę, nie cofnie się przed niczym. Mordercza gra trwa, nic nie jest tu sprawiedliwe i dobre. Jade musi raz na zawsze rozprawić się ze swoim porywaczem i makabryczną przeszłością.

  Ciężko jest mówić o tej książce bez spojlerów, ale mimo tego, mogę powiedzieć to jest to bardzo dobra kontynuacja. Tym razem historię poznajemy aż z trzech perspektyw. Tak, dobrze widzicie, książka jest prowadzona w narracji pierwszoosobowej, poszczególne wątki poznajemy z punktu widzenia Jade, Dillion’a i Benny’ego. Zwykle narzekam na takie zabiegi, ale w tym przypadku był to strzał w 10! Autorki dają nam szanse poznać tok rozumowania każdego z osobna. Możemy wczuć się w historię i razem z nimi zmagać się z przeciwnościami losu. Książka dzięki temu jest pełna odczuwalnych emocji, nie można tego obojętnie czytać. Co więcej, wprowadzenie Benny’ego jako narratora pozwala nam zagłębić się w jego przeszłości oraz psychikę. Autorki w doskonały sposób obrazują jego dzieciństwo i zdarzenia, które wpłynęły na niego tak, a nie inaczej. Miejscami było mi go szkoda, a w pierwszym tomie ,,Laleczek’’ wręcz nienawidziłam go. Kolejny raz otrzymujemy ogromną liczbę makabrycznych scen, fakt, dla niektórych mogą być za mocne, ale to dla mnie jedna z największych zalet tego cyklu. Nic nie jest tu różowe, powieść ma w sobie wiele brutalności, czasami potrzeba czegoś takiego, kolorowe romanse z czasem stają się nudne. Warto wspomnieć o kolejnej postaci w tym cyklu, która przeszła ogromną przemianę. Broken Little Doll jest jeszcze większą psychopatką od Benny’ego, nic dziwnego, każdy zwariowałby. Ale to co wyprawiała tam zostaje na dłużej w pamięci. Broken Little Doll jest idealnym dopełnieniem tej książki, bez niej byłoby nudno.  Mówiłam, już o narracji, ale pora coś powiedzieć o warsztacie pisarskim. Kolejny raz jest bardzo dobrze, język jest żywy i pozwala wejść w daną scenę. Mogłabym czytać i czytać.

  Wcześniej napisałam, że to bardzo dobra kontynuacja, nie kłamałam! Ale mam mały problem z tym tomem. Otóż jest do bólu przewidywalny. W połowie wiemy jak wszystko skończy się. Autorki silą się na wyszukane zwroty akcji, które stają się nudne i denne. Zawiódł mnie także wątek relacji Jade i Dillion’a. Sądziłam, że na przestrzeni książek pisarki zaserwują nam jakąkolwiek chemię między partnerami. Niestety, nie znalazłam jej. Nadal ich związek jest dla mnie płytki i nijaki. Szkoda, wystarczyło trochę popracować nad tymi błędami, a ,,Zaginione laleczki’’ przebiłyby fenomenem ,,Skradzione laleczki’’.

  Jeśli jesteście w trakcie cyklu ,, Laleczki’’ musicie przeczytać ,,Zaginione laleczki’’. Jest to jedna z najlepszych kontynuacji jakie kiedykolwiek przeczytałam. Książka warta waszej uwagi. Moja ocena 8/10.


Enjoy!

sierpnia 04, 2018

#29. Recenzja. Skradzione laleczki.

#29. Recenzja. Skradzione laleczki.


Tytuł: Laleczki. Tom 1. Skradzione laleczki
Autor: Ker Dukey, K. webster
Tłumaczenie: Dorota Lachowicz
Wydawnictwo: NieZwykłe
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 350


 Po czym poznać, że dana książka dobrze sprzedaje się? Po listach bestsellerów? Po dużej ilości recenzji danego tytułu? Nic bardziej mylnego! Im więcej zdjęć przykładowej pozycji na Instagramie, tym większa popularność. Tak samo jest z obecnym hitem ,,Skradzione laleczki’’. Książkę widziałam chyba na większości profilach, wszyscy zachwalali więc i ja musiałam przeczytać. Ale czy było wart?

  Jade wraz z młodszą siostrą wiele lat temu zostały bestialsko porwane z targu. Dziewczynki przez lata były więzione przez okrutnego potwora, który uczynił je swoimi laleczkami. Po kilku latach Jade skorzystała z okazji i uciekła od tyrana, pozostawiając swoją ukochaną siostrę. Przysięgła samej sobie, że odnajdzie ją i dokona zemsty. Obecnie jest szanowaną panią detektyw, najlepszą w swoim fachu. Pewnego razu trafia na nową sprawę, która jest niezmiernie podobna do sytuacji sprzed lat. Czy demony przeszłości powróciły? Czy nowa sprawa jest powiązana z uprowadzeniem sióstr? Jade rozpoczyna chorą grę z psychopatycznym oprawcą. Czy kobiecie uda się odzyskać spokój i normalne życie?

  Powiem wprost, rozumiem, dlaczego tak wiele osób sięga po tę książkę. Opis jak i sam wstęp są już bardzo intrygujące, wołają ,,chodź, przeczytaj mnie!’’. Rzadko kiedy po kilku słowach wiem, że ta książka jest dla mnie. Ale to historia jest najważniejsza, która jest nietuzinkowa, a zarazem nie jest przekombinowana. Od pierwszych stron rozpoczyna się jazda bez trzymanki, dostajemy wiele brutalnych scen, które są tylko dla osób o mocnych nerwach. Co więcej, od samego początku wszystko czyta się z ogromną niecierpliwością, kartki same przekładają się. Jak nigdy siedziałam z zapartym tchem oraz duszą na ramieniu podczas lektury. Temat porwań i przetrzymywań  już trochę oklepany, ale został przedstawiony w troszkę inny sposób. Nie mamy tu kolejnej, skrzywdzonej przez los kobiety. Jade mimo przejść stała się silną i dążącą do swoich celów młodą detektyw. Uwielbiam takie kreacje, może nie są specjalnie realistyczne, ale dzięki temu mamy do czynienia z istnym ogniem. Psychika bohaterki przez traumatyczne zdarzenia ucierpiała, autorki w dosadny sposób zobrazowały jej fobie i dręczące ją demony. Wszystko w punkt! Mamy tu dobrą fabułę, ale także dobry sposób jej prowadzenia. Przeszłość przeplatająca się z teraźniejszością w tym przypadku jest fenomenalnym rozwiązaniem. Dawkowanie traumatycznych przeżyć sióstr pozwala czytelnikowi poczuć to co one, chwila spokoju, a zaraz wybuch. Nie wiem jakbym zareagowała kiedy cały czas więzienia byłby przedstawiony za jednym razem. Mam wrażenie, że byłoby to za dużo jak naraz. W tej kwestii autorki spisały się na medal!

  Kurczę, chciałabym powiedzieć, że jest to bezbłędna lektura, ale nie mogę. Ostatnie strony nie trzymają poziomu swoich poprzedniczek. Cała historia i akcja zostały spłycone do wątku erotycznego. Niezależnie co robili bohaterowie i tak wszystko kończyło się w łóżku. Co więcej, sam wątek romansu jest bardzo nijaki. Nie wywołał we mnie żadnych emocji, wszystko za szybko działo się i było zbyt nieskomplikowane. Nienawiść, a potem wielka miłość. Nie było okazji poznania relacji między dwójką policjantów. Szkoda, myślałam, że dostanę coś więcej, oby kolejne tomy to zrekompensowały. 

  ,,Skradzione laleczki’’ to pozycja idealna dla fanów mocnej, mrocznej literatury. Mrożące krew w żyłach sceny podziałają na największych twardzieli. Gęsia skórka gwarantowana. Moja ocena 8/10.

Enjoy!

lipca 30, 2018

#28. Recenzja. Hashtag

#28. Recenzja. Hashtag



Tytuł: Hashtag
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 424


  Remigiusza Mroza chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Fenomen, bo jak można nazwać kogoś, kto rocznie wydaje tyle książek. Nie nadążam za kolejnymi premierami, co rusz nowa książka. Przyznam, czytałam parę tomów serii z Chyłką oraz ,,Behawiorystę’’, nie były to złe pozycje, ale także nie jakieś wybitne. Ostatnio postanowiłam powrócić i chwycić za najnowsze dzieło spod pióra pana Mroza, czyli ,,Hashtag’’.

  Tesa wiedzie stosunkowo normalne życie, ma kochającego męża i niechętnie wychodzi z domu. Pewnego wieczoru otrzymała wiadomość o czekającej na odbiór paczce. Kobieta nie spodziewała się żadnej przesyłki, przecież nic nie kupowała. Ciekawość zwyciężyła i Tesa postanowiła dowiedzieć się co zawiera tajemnicy pakunek. Jedna przesyłka diametralnie zmienia jej życie. Wpada w wir tajemnic i zdarzeń, które drastycznie wpłyną na jej życie. Bohaterka będzie musiała zmierzyć się ze swoją przeszłością oraz zrozumie siłę mediów społecznościowych i hashtagów. 

  Chyba ilość pisanych książek nie wpływa pozytywnie na ich jakość. Nie mówię, że jest to beznadziejna książka, ale ma kilka znaczących wad. Tym razem autor serwuje nam historię ukazaną z dwóch zupełnie innych punktów widzenia, co byłoby świetnym rozwiązaniem, ale w tym przypadku nie sprawdziło się. Bardzo denerwowały mnie zmiany narracji, pierw czytamy wszystko w trzeciej osobie, a nagle mamy akcję ukazaną oczami głównej bohaterki. Kurczę, bardzo lubię kiedy opowieść jest ukazana z różnych perspektyw, ale ta zabawa działała mi na nerwy i odbierała przyjemność z lektury. Także niezmiernie irytowały mnie naukowe pojęcia, człowiek niby coś wie, ale to zdecydowanie nie wystarcza do czytania tej lektury. Ciągle sprawdzanie w Internecie terminów ukazanych w powieści bardzo psuje komfort i odbiór historii. Było tego po prostu za dużo. Miejmy nadzieję, że was tak to nie drażniło jak mnie. A wiecie co jest najgorsze? Ta przewidywalność! W połowie książki już wiadomo kto i co zrobił. Myślałam, że pan Mróz bardziej wysili się. Niestety, wyszło jak wyszło.

  Koniec tego złego, nie jest to wybitna książka, ale mimo wszystko bardzo szybko czyta się ją. Mimo swoich wad wciąga od pierwszych stron. Fabuła i jej konstrukcja są bardzo ciekawe i miejscami dość nietuzinkowe. Miejscami płynie się z zawrotną prędkością po kartach powieści, rzadko kiedy coś nudzi czytelnika bądź bezsensownie dłuży się. Mówiłam, że ,,Hashtag’’ jest przewidywalny, ale zdarzają się zupełnie nie spodziewane sytuacje. Szczególnie zakończenie jest dość zaskakujące, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Co najbardziej mnie urzekło w tej książce? To brak zbędnych i dennych opisów na rzecz przemyślanych i ciekawych dialogów. Dawno nie czytałam tak wciągających i inteligentnych rozmów, to była prawdziwa przyjemność. Ciekawą odmianą jest sama bohaterka. Jest całkowitym przeciwieństwem znanej nam dobrze Joanny Chyłki. Tesa jest po prostu żałosną i destrukcyjną postacią z nałogami. Nie da się z nią utożsamić, ale także ciężko jest jej nie kibicować podczas rozwoju danej akcji. Ogólnie pomysł bardzo dobry, więcej takich! 

  ,,Hashtag’’ to nie jest najlepsza ani najgorsza książka Remigiusza Mroza. Jeśli szukacie czegoś niezobowiązującego z ciekawą fabułą to ,,Hashtag’’ jest zdecydowanie dla was! Moja ocena 6/10.


Enjoy!


lipca 28, 2018

#27. Recenzja. Revved.

#27. Recenzja. Revved.


Tytuł: Revved
Autor: Samantha Towle
Tłumaczenie: Maciej Olbryś
Wydawnictwo: NieZwykłe
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 440

  Niech podniesie rękę, ten, który nie ma swojej czytelniczej strefy komfortu! Chyba każdy z nas omija pewne gatunki na rzecz swoich ulubieńców. Ze mną jest bardzo podobne. Mam wiele ukochanych wariantów książek, ale literatura erotyczna nigdy nie należała do tej kategorii. Próbowałam nieraz czytać powieści tego typu, ale zwykle kończyło się to niepowodzeniem. Postanowiłam dać ostatnią szansę erotykom. Ostatnio bardzo popularna jest historia Samanthy Towle, ,,Revved’’. Nie mam pojęcia jak wiele dobrych recenzji widziałam na jej temat. Musiałam osobiście sprawdzić o co tyle szumu.

  Andressa Amaro nie jest taka jak wszystkie inne dziewczyny. Jest szanowanym mechanikiem rajdowym z żelaznymi zasadami. Kiedy Andi otrzymuje propozycje pracy w świecie Formuły 1, nie waha się ani chwili i opuszcza rodziny dom w Brazylii. W nowym miejscu poznaje jednego z najlepszych kierowców świata, Carricka Ryana. Jest zabójczo przystojny i niegrzeczny. Jeździ szybko, a żyje jeszcze szybciej. Andi sądzi, że poradzi sobie z pracą w zespole Carricka, jej zasady przecież są najważniejsze. Silna wola kobiety zostanie wystawiona na próbę, gdyż rajdowiec podjął się ciężkiej walki o zdobycie jej. Wszystkie chwyty dozwolone! Czy Andi oprze się silnej pokusie i odrzuci starania Carricka?

  Powiem otwarcie, nie mam wielkiego doświadczenia z taką literaturą, ale jak na razie jest to najlepsza pozycja z jaką spotkałam się. Chyba najbardziej urzekło mnie, że Andi nie jest kolejną słodką, głupią dziewczyną w świecie rajdów. Przedstawienie jej jako mechanika jest bardzo ciekawe, to nie jest typowe zajęcie dla tak pięknej kobiety jak ona. Autorka miała świetny pomysł na jej postać i dobrze go wykorzystała. Co więcej, nie była jakoś specjalnie irytująca, a to często się zdarza w takiej literaturze. Jak już mówiłam, kiedyś próbowałam czytać literaturę erotyczną, ale po paru rozdziałach przesyconych dennymi opisami zbliżeń i brakiem jakiejkolwiek chemii między bohaterami, porzucałam lekturę. W tym przypadku jest zupełnie inaczej. Autorka funduje nam wyboistą drogę do celu. W bardzo inteligentny i przemyślany sposób buduje napięcie między bohaterami. Ich relacja na przestrzeni rozdziałów ewoluuje w coś niezwykłego, nic tu nie jest skrócone i uproszczone. Powieść aż kipi emocjami, momentami musiałam przestawać czytać i uspokoić się. Rozumiem, dlaczego tylko kobiet tak zachwycało się ,,Revved’’, nie jest to wcale przesadzone. Erotyk to erotyk przecież, ale tu nie dostajemy oklepanej sceny łóżkowej w trzecim rozdziale. Tu wszystko jest wyważone i trafione w punkt, a często czepiam się tej kwestii. Ogromny plus dla autorki, że nie zasypuje nas tym samym co kilka stron. Kolejne co mnie urzekło, to motyw podróży. Fakt, niewiele mamy informacji o danych miejscach, ale czasami spotkamy pewne smaczki. Wiele innych rzeczy jest dobrych w tej powieści. Narracja pierwszoosobowa w tym przypadku idealnie sprawuje się. Czytając przeżycia i rozterki Andi jest nam łatwiej wczuć się w daną sytuację! Niech inni pisarze biorą przykład!

  Mogłabym się jeszcze zachwycać, ale pewnie kwestie mnie nieznośnie irytują. Carrick, jest taki jak każdy inny facet w książkach erotycznych. Przystojny, bogaty, zaborczy, wieje nudą na kilometr. Chyba pierwszy raz czepiam się o postać męską, ale jego kreacja jest straszna. To nie jest najgorsze w tej powieści. Jej przewidywalność boli jak cholera, już po kilku stronach wiemy jak będzie cała akcja wyglądać, nie ma tu nic zaskakującego. Wielka szkoda. Teraz pewnie bezsensownie przyczepiam się, ale liczyłam, że będzie trochę więcej o samych wyścigach. Brakowało mi całego wątku o przygotowaniach, ale to raczej nie ta literatura.

  ,,Revved’’ to pozycja obowiązkowa dla fanek literatury erotycznej. Znajdziecie tam wszystko czego szukacie w takich pozycjach. Zabawa i tony łez gwarantowane. Moja ocena 8/10.

lipca 23, 2018

#26. Recenzja. Hot Mess.

#26. Recenzja. Hot Mess.


Tytuł: Hot Mess
Autor: Lucy Vine
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Wydawnictwo: Burda Książki 
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 312


  Przyznam się bez bicia, bardzo rzadko sięgam po książki obyczajowe, praktycznie w ogóle ich nie czytam. Sięgam głownie po fantastykę, kryminał czy romans, a ten gatunek zawsze był zaniedbany przeze mnie. Kiedy natknęłam się na ,,Hot mess’’, wiedziałam, że muszę przeczytać tą powieść. Czytając opis miałam wrażenie, że ktoś pisał o mnie! To coś musiało oznaczać.

  Ellie Knight jest kobietą, typową kobietą. Ma prace, której szczerze nie lubi, nieperfekcyjnie perfekcyjną rodzinę, zabawnych i nieznośnych przyjaciół oraz nieznośnych współlokatorów. Najważniejsze, wciąż jest singielką, która nieustannie poszukuje swojej bratniej duszy, oczywiście z marnym skutkiem. Brzmi znajomo, Ellie jest taka jak ty!

,,Dlaczego „Hot mess"? Hot mess oznacza atrakcyjną osobę, w której życiu, głowie i wyglądzie często panuje nieład, która notorycznie pakuje się w krępujące sytuacje.’’ 

  Dawno, ale to dawno nie czytałam tak prawdziwej książki o życiu. Nic w niej nie jest przekoloryzowane ani wymuszone, wręcz przeciwnie, wszystko jest naturalne i normalne. A główna bohaterka bije inne na głowę. Jest dokładnie taka jak w opisie. Ellie to babka z krwi i kości, a do tego jest cholernie zabawna oraz ma lekkie podejście do życia. Wreszcie nie mamy idealnej w każdym calu postaci, tylko zwykłą laskę. A wiecie co jest w niej najlepszego? Momentami jest nie do zniesienia, jej naiwność wręcz sprawia ból, ale pod przykrywką tego wszystkiego można odnaleźć w niej siebie. Mam wrażenie, że to pierwsza bohaterka, z którą tak bardzo utożsamiam się. Złe i nie przemyślane decyzje? Siedzenie i oglądanie seriali zamiast obowiązków? Kurczę, Ellie to ja, ja to Ellie! Nie tylko Eleanor jest mocną stroną tej książki. Jej rodzina, a szczególnie ojciec to świetne uzupełnienie historii. Tata Ellie pisze powieść, ale w dość niekonwencjonalny sposób. [SPOJLER] Fragmenty książki wysyła swoim córką w e-mailach. Pomysłowość pierwsza klasa, ale jego powieść już tak dobra nie jest. Jest okropna, ale tak okropna, że zabawna. Nie dość, że samo życie Ellie jest dość śmiesznie, to jeszcze ta opowieść. Miejscami płakałam ze śmiechu, a nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się to. Nie rozgadując się, ta książka jest naprawdę dobrą komedią. Sposób narracji jest także ciekawy. Autorka zobrazowała historię Ellie w formie pamiętnika. Na początku każdego rozdziału jest krótki, ale treściwy opis miejsca akcji. Dzięki temu łatwiej można wczuć się w całą sytuację i zrozumieć działanie bohaterki. Zabieg na 5+! Mały bonus dla okładkowych srok, okładka została świetnie zaprojektowana, a jeszcze lepiej wydana. Miło na nią popatrzeć, a jeszcze milej mieć na własnej półce takie małe dzieło.

  Kurczę, wszystko byłoby idealne, ale to chyba nie jest mój gatunek. Przyzwyczajona do zwartej i pełnej zwrotów akcji historii, miejscami nudziłam się. To nie jest wina książki, nie moje klimaty ewidentnie, ale miło było spróbować czegoś zupełnie innego. Nowe doświadczenia są dobre!

  ,,Hot mess’’ to pozycja dla każdej, nowoczesnej singielki i nie tylko. Obojętnie jaka jesteś i tak znajdziesz w niej coś dla siebie. Powieść ta jest także dla mężczyzn :) Brzmi dziwnie? Jest tak prawdziwa, że otworzy im oczy na pewne sprawy! Dobra zabawa dla wszystkich. Moja ocena 8/10.

Dziękuję wydawnictwu Burda Książki za udostępnienie egzemplarza do recenzji!


Enjoy!


lipca 20, 2018

#25. Recenzja. Without Merit.

#25. Recenzja. Without Merit.


Tytuł: Without Merit
Autor: Colleen Hoover
Tłumaczenie: Matylda Bernacka
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 320



  Tak, tak, znowu Hoover, ale co ja poradzę na to, że to moja ulubiona autorka? Wcale nie robię maratonu z jej wydaniem, ostatnio przeczytałam tylko 3 jej powieści, więcej nie było. Wiem, że ubolewacie tak samo jak ja 😊 Tym razem przychodzę z nowowydanym w Polsce ,,Without Merit’’. Jak dowiedziałam się, że będzie polskie wydanie od razu czekałam na premierę, opłacało się jak nigdy!

  Nastoletnia Merit z pozoru jest zwyczajną licealistką. Mieszka z ojcem, macochą oraz rodzeństwem. Ale są to tylko pozory normalności. Od lat jej matka mieszka w piwnicy, z której nigdy nie wychodzi, ojciec przerobił stary kościół na dom. Jej rodzeństwo jest wręcz idealne, nic nie można im zarzucić. Merit jest zupełnie inna, czuje, że nie pasuje do rodziny. Jej sytuacja komplikuje się z dniem poznania chłopaka jej siostry. Narastająca ilość tajemnic doprowadza dziewczynę na skraj, zaszywa się w domu i decyduje się na ostateczny krok. Czy plan Merit przyniesie jej wymarzoną ulgę czy także pogrąży ją jeszcze bardziej?

,,Nie każdy błąd zasługuje na konsekwencje. Czasem jedyne, na co zasługuje, to przebaczenie.''

  Zacznijmy od tego, że jest to od dziś moja ulubiona książka spod pióra Hoover, wygrała nawet z moim ukochanym ,,Maybe Someday’’. Zaskakujące, ale taka jest prawda. Dlaczego tak się stało? ,,Without Merit’’ to najzabawniejsza powieść Colleen, większość jej prac nie rozbawi czytelnika, a ta jest zupełnie inna. Sam opis rodziny i ich miejsca zamieszkania jest istną parodią. [SPOJLER] Jaki ojciec ateista będzie przerabiać kościół na dom? Już samo to zajście było zabawne, a historia związana z tą decyzją także jest niezmiernie interesująca, ale to musicie sami przeczytać! Zresztą samo hobby głównej postaci jest dość ciekawe i nietuzinkowe, niby prosta dziewczyna, a tu takie coś, ale to nie jest najlepsze w tej książce. Tym razem Hoover nie skupia się na samym romansie i miłości
bohaterów, jej celem jest zobrazowanie zupełnie innych problemów. Autorka w subtelny sposób mówi o problemach związanych z depresją i fobiami. Pokazuje, że stan jednej osoby może wpływać na całe otoczenie. W delikatny sposób opisuje przeżycia i sytuacje, które doprowadzają dziewczynę na skraj. Nie znajdziemy tu długich litanii o myślach samobójczych, cięciu się i innych rzeczach, które kojarzą się społeczeństwu z zaburzeniami psychicznymi. Zwyczajne chowanie się w cień czy nawet kilkudniowa nieobecność w szkole mogą być symptomami choroby tak jak w przypadku Merit! Nikt nic nie widział, nie miał pojęcia co dziewczyna przechodzi, sama bohaterka nie wierzyła w to co zrobiła. Autorka w nienachalny sposób daje do myślenia. Moim zdaniem jest to najmądrzejsza i jedna z dojrzalszych powieści Hoover, porusza tak głęboko zakorzenione tematy jak w jej poprzednim dziele, czyli ,,It ends with us’’. Czasami w zwyczajny romans można w dobry i przemyślany sposób wpleść wartościową treść. Koniec rozwodzenia jest nad tym, sami sięgnijcie i przekonajcie się, że warto. Powtórzę się, w sumie jak zwykle. Colleen zachwyca prostotą języka, książkę mimo tematyki czyta się szybko i bez problemów. Wciąga od pierwszej strony, ten stan trwa przez całą powieść. Nie mogłam jej odłożyć, czytałam i czytałam, a tu koniec, niestety. Chcę więcej! A jeśli to nie wystarcza, spójrzcie na tą minimalistyczną okładkę, wprawia w ciekawość.

  Zaskoczę was, dziś nie powiem ani jednego złego słowa o tej powieśći, a dlaczego? Za pewne ma wady, nawet wiele, ale ja ich nie umiem znaleźć. Książka dogłębnie mnie poruszyła i chwyciła za serce. Zasłużyła na miano najlepszej powieści Colleen Hoover.

  ,,Without Merit’’ to książka godna polecanie nie tylko fanom pióra Colleen Hoover, ale także wszystkim innym czytelnikom. Historia niby typowo książkowa, ale może przydarzyć się każdemu z nas. Moja ocena 10/10.

lipca 17, 2018

#24. Recenzja. Czy umrę, nim się zbudzę?

#24. Recenzja. Czy umrę, nim się zbudzę?


Tytuł: Czy umrę, nim się zbudzę?
Autor: Emily Koch
Tłumaczenie: Justyna Kukian
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 334

 Czy macie tak czasami, że chcecie przeczytać coś zupełnie innego? Odpocząć od tego co czytaliście w ostatnim czasie? Po maratonie fantastyki oraz młodzieżówek  postanowiłam sięgnąć po coś innego.  Długo zastanawiałam się co chciałabym przeczytać. Kolejny kryminał, a może jakiś horror? Jednak padło na całkowitą nowość wydawniczą w naszym kraju. ,,Czy umrę,  nim się zbudzę?’’ to pierwsza powieść Emily Koch, wydana w Polsce.

  Alex był zagorzałym fanem wspinaczki, ale to było wiele miesięcy temu. Teraz jest w śpiączce, z której prawdopodobnie nigdy się nie wybudzi. Jego rodzina rozważa odłączenie go od maszyn podtrzymujących życie, ale nie mają pojęcia, że Alex nadal walczy. Wszystko rozumie i czuje, ale nie może wykonać żadnego ruchu. Strzępkowe informacje sprawiają, że mężczyzna wątpi, że jego wypadek był przypadkowy. Rozwiązując tajemniczą zagadkę, uświadamia sobie, że nie tylko grozi jemu niebezpieczeństwo, ale także jego ukochanej. Alex pragnie ochronić swoją dziewczynę, ale czy w swoim stanie da radę?

  Czy ten opis nie jest intrygujący? Kiedy przeczytałam go, to nie było odwrotu, musiałam poznać tę książkę. Nigdy nie spotkałam się z narracją prowadzoną przez osobę w śpiączce. To było bardzo ciekawe, mogliśmy przeżywać z Alexem jego wewnętrzną frustrację, spowodowaną jego stanem. Od pierwszej strony kibicowałam bohaterowi w rozwiązaniu sprawy, a także niezmiernie byłam ciekawa czy uda mu się pokonać swój stan. Brawa dla autorki za tak świetną kreację głównej postaci. Niby nic nie robi, mamy tylko możliwość poznawania jego myśli i wspomnień to i tak z zapartym tchem śledziłam jego dalsze losy. Sama historia jest także świetnie skonstruowana, o dziwo nie jest przewidywalna. W połowie książki domyślałam się kto i co zrobił, ale jakie było moje zdziwienie, kiedy wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Dawno nie czytałam, tak nieprzewidywalnej pozycji! Sam styl autorki jest godny pochwały. Jest lekki, a zarazem wprowadza nutę strachu oraz ciekawości. Momentami siedziałam jak zahipnotyzowana podczas lektury.

  Wszystko świetnie i cudownie, ale ta książka ma o 50 stron za dużo. Prawdziwa akcja zaczyna się właśnie po pierwszych 50-ciu kartkach. Te strony są zobrazowaniem życia Alexa, ale jest tego troszkę za dużo. Rozdział mniej i byłoby idealnie. Przez to nie mogłam się wciągnąć w historię, która potem jest interesująca.

  ,,Czy umrę, nim się zbudzę?’’ to gratka nie tylko dla fanów gatunku, ale także dla każdego książkomaniaka. Pozycja jakich mało, nieprzespana noc przez lekturę gwarantowana. Moja ocena 8/10.



Dziękuję wydawnictwu Sonia Draga za udostępnienie egzemplarza.

Enjoy!

lipca 12, 2018

#23. Recenzja. Jak upolować pisarza?

#23. Recenzja. Jak upolować pisarza?


Tytuł: Jak upolować pisarza?
Autor: Sally Franson
Tłumaczenie: Joanna Dziubińska
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 384


  Czy wy także czasami potrzebujecie wytchnienia od cięższej literatury? Po długim maratonie fantastyki, kryminałów czy dramatów, miałam ogromną ochotę na coś lekkiego, niezobowiązującego. W moje ręce właśnie wpadła debiutancka powieść Sally Franson pt. ,,Jak upolować pisarza?’’. Sam tytuł za wiele mi nie mówił, ale reklama mówiąca, że jest to dzisiejsza wersja ,,Diabła ubierającego się u Prady’’, zmusiła mnie do poznania tej historii. Bo kto nie kocha tego filmu? 

  Casey mimo swojego wieku wiele osiągnęła. Jest dyrektorką kreatywną w agencji reklamowej, stała się specjalistą w swoim fachu, nie znajdziecie nigdzie lepszej. Skupiona w dążeniu do celu i walce o  osiągnięcia szczytu kariery jest zdolna do niemal wszystkiego. Kiedy otrzymuje kolejne zadanie od swojej szefowej bez wahania podejmuje się go i stara się wypełnić wszystko jak najlepiej. Tym razem Casey pozyskuje pisarzy do kampanii reklamowej, wszystko zapowiadało się dobrze, do czasu. Kiedy poznaje przystojnego Bena, pojawia się ogrom komplikacji. Czy świat reklamy i literatury mogą razem współgrać? Czy w tym wszystkim znajdzie się miejsce na uczucia?

  Zacznijmy od tego, że w ogóle nie zgadzam się ze słowami, iż nie polubimy od razu bohaterki! Może jestem dziwna, ale od pierwszych stron zakochałam się w Casey. Fakt, jest zapatrzona w siebie oraz pieniądze, jest impulsywna, ale także bardzo inteligentna i silna. Od zawsze wierzyła w siebie i dzięki temu stała się prawdziwą kobietą sukcesu. Mimo wszystkich swoich wad, jest bardzo dobrze wykreowaną bohaterką, przez co staje się bardzo ludzka. Każda z nas znajdzie coś w sobie z Casey! Nie tylko ona jest tu silną postacią żeńską, jej szefowa Celeste. Kobieta po przejściach, wyszła z największego bagna i sięgnęła gwiazd. Zawsze miała głowę na karku, była panią sytuacji. Mogłabym mówić o niej wiele dobrego, ale niestety nie mogę. Boli mnie jednak zakończenie z jej udziałem, zawiodłam się troszkę, ale nic wam nie zdradzę, sami przeczytajcie. Ta książka obfituje w bezkonkurencyjne kobiety. Najlepsza przyjaciółka głównej bohaterki jest warta kilku linijek. Susan jest aspirującą poetka, a także całkowitym przeciwieństwem Casey. Jest bardzo stanowcza, ma swoje zasady, których nie łamie i kieruje się nimi. Niezmiernie lubię takie zestawienia, nigdy nie jest nudno. Autorka nie tylko mam zdolność do kreacji bohaterów, ale także ma dobry warsztat. Książka jest napisana lekkim, nieskomplikowanym językiem. Co więcej, typowe dla dzisiejszego społeczeństwa kolokwializmy dodają uroku powieści. Nie myślcie sobie, że jest to taka zwyczajna, nic nie znacząca książeczka. Mamy w niej doskonale pokazany brutalny świat sławy i kariery. Pewne sytuacje ukazane w tej historii mogą wielu osobą otworzyć oczy. Miała być zwykła obyczajówka, ale daje zdecydowanie więcej.


  Jak większość książek, ta także ma swoją ciemną stronę. Najbardziej irytuję mnie brak rozwinięcia i poznania relacji Casey i Bena. Owszem, coś tam było, ale dla mnie to zdecydowanie za mało, zresztą okładka sugeruje nam rozwinięcie tego wątku. Spokojnie, to nie jest najgorsze! Początek książki jest okropnie nudny, nic się nie dzieje. A długie i smętne miejscami wywody Casey jeszcze potęgowały efekt znudzenia. Wiem, zachwycałam się tą postacią, ale czasami miałam jej dość. Rozumiem także, że to główna bohaterka i autorka skupiła się na niej, ale mogłaby poświęcić więcej uwagi męskim postaciom. Jak wiecie, należę do osób, które zwykle zachwycają się mężczyznami w powieściach. Tu mi właśnie zabrakło Bena, zapoznania się z jego historią i nim samym. Bardzo żałuję, że nie było go więcej. Prawie zapomniałam! Ta książka ma nietrafioną reklamę, w żadnym stopniu nie przypomina mi ,,Diabła ubierającego się u Prady’’. Przez to wszystko mój odbiór powieści był troszkę negatywny. Trzeba uważać na takie smaczki!

  ,,Jak upolować pisarza’’ jest pozycją dla kobiet, które potrzebują chwili wytchnienia i relaksu. Ale uważajcie, nie spodoba się ona każdemu. Moja ocena 7/10.


Dziękuję wydawnictwu Znak za przekazanie egzemplarza.

Enjoy!

lipca 10, 2018

#22. Recenzja. Julka.

#22. Recenzja. Julka.



Tytuł: Julka
Autor: M. Sinners
Wydawnictwo: Novae res
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 236


  Wakacje to piękny czas, możemy się lenić, spać i czytać do woli. Czego chcieć więcej? A książek! Dokładniej książek pasujących do klimatu tego ciepłego okresu. W wakacje wolę czytać  lekkie lektury, pogoda jest tak piękna, że najlepiej czyta mi się mało wymagające lektury, na nie jest inna pora. W moje ręce właśnie wpadła ,,Julka’’. Szczerze, nigdy nie słyszałam o tej pozycji, a nawet o samym autorze.

  Marcin jest zwykłym dziewiętnastoletnim chłopakiem, prócz tego, że jego życie zostało starannie dopracowane. Idąc w ślady ojca, studiuje medycynę i robi wszystko pod jego dyktando. Aż do pewnego feralnego dnia, kiedy Marcin postanawia rzucić wszystko i zmienić swoje życie. Wkracza w mafijny świat, pełen narkotyków, pieniędzy i kobiet. Z grzecznego chłopaka staje się bezwzględnym gangsterem. Kiedy osiąga szczyt swojej nielegalnej kariery, na jego drodze pojawiają się dwie dziewczyny. Czy zmienią jego życie? Czy Marcin zmieni swoje życie?

  Lekka książka na wakacje? ,,Julka’’ jest zdecydowanie taką pozycją. Nie mamy tu skomplikowanej fabuły, nad którą musielibyśmy się głowić godzinami. Wszystko jest tu prosto i klarownie przedstawione. Jedni uznają to za wadę, ale dla mnie w takim momencie jest to zaleta. Potrzebowałam niezobowiązującej powieści i taką dostałam. Pamiętacie jak kilka lat temu szczyty popularności osiągnęły amatorskie opowiadania i fanfiction? Sama czytałam kilka, a ta książka w dużym stopniu przypomina te historie. Miły krok kilka lat wstecz, choć teraz nie rozumiem co w nich widziałam, to czasami jest dobrze sięgnąć po coś co przypomni nam stare dzieje. Co jest także zaskakujące w tej książce? Wreszcie nie spotkałam irytujących do granic możliwości bohaterów! Wreszcie nie musiałam czytać wywodów skrzywdzonej przez los dziewczyny. Narratorem tym razem jest chłopak, ciekawie jest czasami poznać spojrzenie drugiej strony! Plusem jest także sam styl, prosty język, dzięki któremu w bardzo szybkim tempie przebrniemy przez lekturę.

  Myśleliście, że będę tylko zachwycać się ,,Julką’’? Otóż nie, książka ma wady, wiele wad. Najbardziej boli mnie prędkość akcji. Oczywiście, że nie lubię jak coś się wlecze niczym żółw, ale bez przesady. Marcin z dobrego chłopaka w ciągu dwóch dni staje się niebezpiecznym gangsterem. Kiedy w danej lekturze pojawia się motyw przemiany, oczekuję zawsze dokładnego opisu zmiany bohatera, chcę poznać jego myśli i jego samego. Tutaj nic takiego nie było, wszystko w ciągu kilku godzin zmieniło się. Ogólnie cała historia gna jak cholera, w ciągu tych 200 stron działo się więcej niż w ogromnych tomiszczach. Natłok i prędkość zmieniania się wątków bardzo negatywnie wpływa na odbiór tej powieści. Rozumiem, że to fikcja, ale nie mówimy tu o szeroko pojętym fantasy, tylko o zwykłej młodzieżówce. Troszkę realizmu i byłoby zdecydowanie lepiej.

  ,,Julka’’ to powieść skierowana zdecydowanie do nastolatków, dojrzalszemu czytelnikowi może wydawać się błaha i plaska. Zdecydowanie trafi w gusta młodej czytelniczki, która dopiero wchodzi w świat lektur tego typu. Moja ocena 6/10.

Dziękuję wydawnictwu Novae Res za udostępnienie egzemplarza!



Enjoy!

lipca 08, 2018

#21. Recenzja. Mainstream

#21. Recenzja. Mainstream


Tytuł: Mainstream
Autor: Miroslav Pech
Tłumaczenie: Mirosław Śmigielski
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 182


 Może to dziwne, ale uwielbiam horrory i wszystkie książki o krwawej i brutalnej tematyce. Wiem, że trochę to zaskakujące bo zawsze piszę tu o młodzieżówkach bądź o obyczajówkach, ale czasami lubię sięgnąć po coś mocnego, miejscami drastycznego i mrocznego. Tym razem w moje ręce wpadła powieść czeskiego pisarza  Miroslava Pecha. ,,Mainstream’’ to moje pierwsze spotkanie z tym autorem oraz z czeską literaturą.

  Maciej jest kochającym mężem oraz młodym ojcem. Jest także początkującym pisarzem, który swój debiut ma już za sobą. Wiedzie spokojne i nudne życie, do czasu. Pewnego dnia otrzymuje e-mail z nagimi zdjęciami swojej żony. Zwykła wiadomość zmienia dotychczasowe życie rodziny, nic już nie będzie jak kiedyś.

  Powiem otwarcie, mam pewien problem z tą powieścią. Pierwsze 100 stron to była dla mnie katorga. Ni nie działo się, sama nuda. Wiem, że horror rządzi się swoimi zasadami, budowanie powolnego napięcia, wciąganie odbiorcy, ale miejscami zasypiałam. Ponad to autor ma bardzo dziwny sposób prowadzenia historii. Nie mogłam wciągnąć się, z każdą stroną było coraz gorzej, a denne dialogi zabijały mnie. A wiecie co było najgorsze? Bardzo słabo wykreowani bohaterowie, wręcz płascy i miejscami denerwujący. Momentami miałam ochotę rzucić powieścią o ścianę i nie czytać jej, aż do czasu.

  W połowie wszystko zmieniło się, jakbym czytała coś zupełnie innego. Akcja nabrała tempa i wreszcie poczułam, że czytam horror. Nawet styl autora był inny, dużo bardziej skupił się na opisach, które były wręcz fenomenalne. Brutalne sceny zostały w bardzo dosadny i rzeczywisty sposób przedstawione, uczta dla fanów gatunku. Miejscami odczuwałam ogromny niepokój, ta książka naprawdę działa na czytelnika. Będę spać ze światłem od teraz 😊  Co jest najlepsze, nic nie jest tu oczywiste i przewidywalne. Nigdy nie wiemy co zrobi dany bohater, bardzo lubię takie rzeczy, ta niepewność jest piorunująca. A zakończenie to istna miazga, historia zakończona w połowie zdania. Świetny zabieg, czytelnik sam może dokończyć opowieść. Okładka także robi wrażenie, jej minimalizm wręcz hipnotyzuje, a małe kolorystyczne akcenty wprowadzają zaciekawienie.

  ,,Mainstream’’ to powieść dość brutalna, dla czytelników o mocnych nerwach. Książka jest przeznaczona dla dojrzalszego odbiorcy, radzę nie pokazywać jej młodszym fanom literatury! Jeśli lubisz ten gatunek, sięgnij jak najszybciej po ,,Mainstream’’, spędzisz z nią zaskakujący czas. Moja ocena 7/10.

Dziękuję wydawnictwu Stara Szkoła za udostępnienie egzemplarza.


Enjoy!

lipca 04, 2018

#20. Recenzja. Nieprzekraczalna granica.

#20. Recenzja. Nieprzekraczalna granica.


Tytuł: Nieprzekraczalna granica
Autor: Colleen Hoover
Tłumaczenie: Jarosław Mikos
Wydawnictwo: YA
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 298


 Hoover, Hoover, Hoover, dawno nic o niej nie było 😊 Wybaczcie, ale to jedna z moich ulubionych autorek i na razie nie planuję przestać zachwycać się jej twórczością. Tym razem na tapetę biorę drugi tom jej debiutanckiej trylogii, czyli ,,Nieprzekraczalna granica’’. Miejmy nadzieję, że będzie równie ciepłą powieścią jak ,,Pułapka uczuć’’.

  Layken i Will po traumatycznych przeżyciach musieli podnieść się i żyć dalej. Oboje podjęli się odpowiedzialnej roli jako zastępczy rodzice dla swoich młodszych braci. Ich miłość z każdym dniem staje się silniejsza, wszystko może wydawać się idealne, do czasu. Na drodze Willa pojawia się jego dawna dziewczyna, która usilnie próbuje zniszczyć jego relację z Lake. Czy mimo zazdrości i kłamstw ich uczucie przetrwa tą próbę?

,,Czasami dwie osoby muszą się rozstać, aby sobie uświadomić, jak bardzo siebie potrzebują.''

  Wiem, że czekaliście na mój kolejny monolog na temat cudownej powieści Hoover. Tak będzie i tym razem. Pewnie nikogo nie zdziwi to, że jeszcze bardziej jestem zakochana w Willu. Chłopak ideał, świetny ojciec, brat, a do tego poeta. Czego chcieć więcej? Dobra, koniec, nie będę znów gadać jaki jest wspaniały. Nie tylko on jest świetną postacią w tej trylogii. Moimi ulubieńcami stali się Kel oraz Caulder. Przyjemnie było czytać o ich pomysłach, ale także pierwszych miłościach. Ich wątek jest dla mnie przeuroczy, a zwykle dzieci w ich wieku bardzo mnie irytują (taaak, bo jestem przecież taka dorosła). Chętnie dostałabym cały tom poświęcony chłopcom. Co więcej, w tym tomie poznajemy bliską przyjaciółkę jedenastolatków, Kiersten. Dziewczynka wykazywała się ogromną inteligencją i zaangażowaniem w powierzone jej sprawy. Jak nigdy kreacja dzieciaków przypadła mi bardziej do gustu niż głównych bohaterów. Wróćmy do samej Hoover. Jej styl jak zawsze jest nienaganny, bardzo dobrze dopasowany do tematyki powieści. I co najważniejsze, nie wysila się na denne sceny łóżkowe, które czasami przeszkadzają a wręcz psują w odbiorze historii. Prawie zapomniała, tytuł ma świetne uzasadnienie w powieści, bardzo pomysłowe.

  To chyba jakieś fatum, kolejna kontynuacja gorsza od swojej poprzedniczki. Nie mówię, że ,,Point of retreat’’ jest złą książką, ale nie dorównuje poziomem ,,Slammed’’. Zacznijmy od Lake. Wcześniej denerwowała mnie miejscami, ale teraz dostawałam przez nią białej gorączki. Była jeszcze bardziej marudna i infantylna. Nie dała sobie nic przetłumaczyć, od razu osądziła Willa i uważała się za największą ofiarę. Jak na dziewczynę w takiej sytuacji powinna wykazywać się większą wyrozumiałością i odpowiedzialnością. Ale to nie jest najgorsze, książka jest do bólu przewidywalna. Wiem, że 70% takich powieści jest wszystko łatwo wydedukować, ale nie przesadzajmy. Już po kilku rozdziałach wiedziałam jak wszystko zakończy się. [SPOJLER] Tak, mamy tu wręcz śmiertelny wypadek, cudowne ozdrowienie oraz wielki happy end zwieńczony oświadczynami. Myślałam, że pani Hoover jest choć trochę bardziej kreatywna i wymyśli coś innego, te motywy są przerabiane w większości opowieściach tego typu. Zawiodłam się i to bardzo.

  ,,Nieprzekraczalna granica’’ to ciepła opowieść, świetna dla wszystkich fanek twórczości Colleen Hoover. Mimo swoich wad spędzicie z nią przyjemny czas. Moja ocena 6/10.

Copyright © 2016 Wszystko i nic. , Blogger