czerwca 30, 2018

#19. Recenzja. Until Trevor.

#19. Recenzja. Until Trevor.


Tytuł: Until Trevor
Autor: Aurora Rose Reynolds
Tłumaczenie: Olgierd Maj
Wydawnictwo: Editio
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 240


 Romanse, erotyki, obyczajówki zalewają nas z każdej strony. Gdzie nie spojrzeć, na półkach w księgarniach, stronach internetowych czy Instagramach pojawiają się informacje o nowościach z tych gatunków. Wiele osób, głownie kobiety decyduje się na zakup takiej książki, ja także należę do tej grupy. Czasami dobrze jest przeczytać ten wyśniony i ckliwy romans czy rozpalający do czerwoności erotyk. Tym razem sięgnęłam po kolejną powieść autorstwa Aurory Rose Reynolds, czyli ,,Until Trevor”.  

 Liz nigdy nie miała łatwo w życiu. Straciła ojca, rzucił ją wyśniony mężczyzna, okradł ją jej własny brat. Kiedy dziewczyna stara się podnieść na równe nogi do jej życia powraca brązowooki Trevor. Jest władczy, pewny siebie i chce mieć Liz tylko dla siebie. Jego upartość i ciężka praca opłaciły się. Liz i Trevor wiodą życie jak z bajki, szczęśliwi i zakochani. Ten piękny stan nie trwa długo, niespodziewanie błędy popełnione przez brata dziewczyny odbijają się na niej z zdwojoną siłą.

 Wreszcie piszę o drugim tomie serii ,,Until’’, trochę mi z tym zeszło, ale to nie jest najważniejsze. ,,Until Trevor’’ jak swoja poprzedniczka urzeka prostotą języka. Autorka nie idzie na wyżyny konstrukcji językowych, stosuje proste, codzienne zwroty. Ten zabieg bardzo ułatwia i przyspiesza czytanie. ,,Until Trevor’’ pochłonęłam w zaledwie kilka godzin, czytadło w sam raz na jeden, letni wieczór. Nie wymagająca lektura, dobra na chwile odcięcia się od świata zewnętrznego. Znajdziemy w niej wątek oszustwa i tajemnicy, który był dla mnie najciekawszym elementem tomu. Kiedy dowiadujemy się co zrobił brat Liz czekamy tylko na dalszy rozwój sytuacji. Cały czas zastanawiałam się dlaczego zrobił tak a nie inaczej. Byłam bardzo zaintrygowana samą postacią Toma, na moje nieszczęście nie otrzymałam jej za wiele Prawie zapomniałam, w tym tomie jest zdecydowanie mniej szablonowych scen erotycznych. Jak dla mnie bardzo na plus!

 Już zaczęłam narzekać w poprzednim akapicie i nadal nie jest mi mało. W recenzji poprzedniego tomu pojawiło się wiele negatywów na temat powieści, w tym przypadku będzie jeszcze więcej! ,,Until Trevor’’ jest zdecydowanie gorszym elementem sagi od ,,Until November”. Akcja tak samo gnała jak wcześniej, a miejscami miałam wrażenie, że autorka ścigała się sama ze sobą. W jednym momencie mamy wielką kłótnie, zero jakiegokolwiek myślenia o związku, a za kilka stron oświadczyny. Rozumiem, że książka jest dość niewielkich rozmiarów, ale przez ten maraton wiele straciliśmy. Uwielbiam w powieściach powolne poznawanie bohaterów i ich psychiki, a tu tego nie było. Nawet nie wiem w którym momencie doszli do wniosku, że to jest to uczucie. A może to i lepiej, że wszystko tak pędziło, mniej czasu z tymi irytującymi bohaterami. To już jest jakaś tradycja, że w książkach główne bohaterki są irytujące. Liz prócz tego jest okropnie infantylna, na wszystko reaguje płaczem bądź histerią. Autorka chciała ją przedstawić jako młodą, nieśmiałą i niedoświadczoną kobietę, ale wyszło zupełnie coś innego. Dostaliśmy niestabilną emocjonalnie nastolatkę. Spokojnie, są jeszcze gorsi od Liz. Zwykle znajduję pozytywne cechy w męskich bohaterach i nie narzekam na nich, ale tu nie mogę przepuścić. Trevor jest dla mnie najgorzej wykreowaną męską postacią. Jego zaborczość i władczość miały być seksowne, a stały się wręcz odpychające. Momentami miałam wrażenie, że mimo swojej ,,wielkiej’’ miłości do Liz w ogóle jej nie szanował i nie liczył się z jej zdaniem. Ale może to nic dziwnego, może bez tego nasza bohaterka zginęłaby już w pierwszym rozdziale. Patrząc na to w tym momencie, żałuję, że nie stało się to. Szczerze mówiąc męczyłam się przed te 200 stron. Jak wspominałam, autorka ma bardzo przyjemny styl, ale za kreacje bohaterów i rozwój wydarzeń powinna dostać karę!



 ,,Until Trevor’’ nie jest lekturą fenomenalną, nie jest nawet dobrą według mnie, ale jeśli zakochaliście się w ,,Until November’’ to na pewno spędzicie z nią przyjemny czas. Jeśli macie inne książki na liście do przeczytania to bierzcie się za nie, ta może jeszcze dłuuuuugo poczekać. Moja ocena 3/10.

Dziękuję wydawnictwu Editio za udostępnienie egzemplarza.

Enjoy!

czerwca 26, 2018

#18. Recenzja. Duchy rebelii.

#18. Recenzja. Duchy rebelii.

Piasek pustyni wypełnia jej duszę.


Tytuł: Duchy rebelii
Autor: Alwyn Hamilton
Tłumaczenie: Agnieszka Kalus
Wydawnictwo: Czwarta strona
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 496


  Prawie rok temu ,,Buntowniczka z pustyni’’ skradła serca milionów czytelników na świecie, także moim zawładnęła. ,,Zdrajca tronu’’ tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że książki Alwyn Hamilton na zawsze wpiszą się w kanon literatury młodzieżowej. Po roku czekania dostaliśmy ostatni tom trylogii o Niebieskookiej Bandytce, czyli ,,Duchy rebelii’’. Czy zakończenie utrzymało dawny, wysoki poziom czy wręcz odwrotnie?

  Amani w dniu swojej ucieczki nie sądziła, że spotka ją taki los. Nie przepuszczała, że stanie się przywódcą rewolucjonistów. Mając tylko rewolwer i wiernych towarzyszów musi stawić czoła potężnemu Sułtanowi. Dziewczyna z całych sił pragnie ochronić rebeliantów i zwykły lud, ale czasami odnosi wrażenie, że prowadzi ich tylko na zwykłą śmierć.

  Wreszcie! Ten rok był bardzo długi. Rzadko kiedy jakaś seria książek tak zawładnie moim sercem, ale trylogia pani Alwyn zrobiła to. Po tylu miesiącach oczekiwania wreszcie mam, ostatni tom, wspaniałe ,,Duchy rebelii”. Powiem bez bicia, od razu zakochałam się w tej cudownej zielonej okładce (na marginesie, zielony w ogóle nie pasuje do tej serii, ale uwielbiam ten kolor), a mieniące się w świetle złote zdobienia dodają tylko uroku książce. Przecież to wnętrze jest najważniejsze, które także warto poznać. Tym razem autorka zafundowała nam świetne opisy przygotowań związanych z walką. Dokładnie zobrazowała całość trudu i wysiłku włożonego w rebelię. Ukazała także ogromne straty i poświęcenie w dążeniu do upragnionego celu. Nie tylko sceneria została dobrze przedstawiona, ale także bohaterowie, a ściślej czarny charakter! Kreacja Sułtana jest chyba najlepszym elementem ,,Duchów rebelii”. Jest władczy, niebezpieczny, okrutny, ale także bardzo przebiegły i inteligentny. Wiele raz udaje mu się przechytrzyć Amani i rewolucjonistów. Wiele osób może powiedzieć, że jest przedstawiony jako zwyczajny, chciwy władca, ale ja właśnie takiej postaci potrzebowała. Ile może czytać bądź oglądać o idealnych, oddanych swojemu państwu przywódcach. To była miła odmiana. Autorka nadal zachwyca swoim stylem i sposobem ciągnięcia akcji. Tym razem prócz narracji pierwszoosobowej pisarka zastosowała zupełnie coś nowego. Miejscami świat został ukazywany za pomocą legend. Poznawaliśmy historię z zupełnie innej strony, co dało nam możliwość wgłębienia się w przeszłość bohaterów. Bardzo ciekawy zabieg, urozmaicił całą fabułę, jestem na tak!

,,Nie ma czegoś takiego jak tylko legenda’’

  Muszę to powiedzieć. ,,Duchy rebelii’’ to zdecydowanie najgorszy tom tej trylogii, zawiódł mnie. Tylko nie myślcie, że to słaba i niewarta waszego czasu książka, nadal zachowuje swój dawny klimat, możliwe, że miałam zbyt wygórowane wymagania co do niej. Niestety, na pewne rzeczy nie mogę przymknąć oka, nie tym razem. Autorka w poprzednich częściach ukazała Amani jako silną, młodą kobietę, a tu co mamy? Kolejną miękką kluskę, która specjalizuje się tylko w narzekaniu. Wiecznie marudzi, że nie ma doradców, że nie wie co robić, nic tylko sama klęska. Co stało się ze starą Bandytką? W tej części jej siła powinna być jak najbardziej ukazana, przecież przewodziła rebelii. Spokojnie, to nie jest najgorsze. Płytkość jej relacji z Jinem aż boli. Rozumiem, że nie jest to powieść z gatunku romans, ale sprowadzenie wszystkiego do ,,o wtedy się w tobie zakochałem’’ było troszkę słabe. Chciałam wgłębić się w ich związek, poznać ich uczucia, ale niestety nie dostałam tego. Myślicie, że to koniec? Nigdy! Wiecie co jest najgorsze w ,,Duchach rebelii’’? Kreacja Księcia Buntowników. Był strasznie nijaki, niby walczył o swój kraj, ale nigdy nie było ukazane, dlaczego to on ma dostać tron. Sama zastanawiam się nad tym.

  ,,Duchy rebelii’’ to dobra kontynuacja trylogii autorstwa Alwyn Hamilton. Każdy fan ,,Buntowniczki z pustyni’’ powinien sięgnąć po zakończenie pustynnej sagi. Książka idealna na chłodne, wakacyjne wieczory. Dzięki niej można poczuć wspaniały klimat odległych krain. Moja ocena 7/10!


Enjoy!

czerwca 23, 2018

#17. Recenzja. Kroniki Jaaru. Czarny amulet.

#17. Recenzja. Kroniki Jaaru. Czarny amulet.


Tytuł: Kroniki Jaaru. Czarny amulet
Autor: Adam Faber
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 500


 Serie, ile ich nie jest, a my wciąż chwytamy po nowe i nie kończymy rozpoczętych wcześniej. Postanowiłam to zmienić i staram się zakończyć podjęte kilka miesięcy temu cykle. Na pierwszy ogień poszła kolejna część czytadeł autorstwa Adama Fabera, czyli ,,Kroniki Jaaru. Czarny amulet”. W listopadzie miałam styczność z pierwszym tomem przygód Kate, które ogromnie mnie zaskoczyły, zapraszam na recenzję! Pozostaje jedno pytanie, czy historia młodej czarodziejki nadal będzie tak samo wciągająca?

  Nastoletnia Kate już nie jest zwyczajną dziewczyną. Jest młodą i niedoświadczoną czarownicą. Wiedza o tajemniczej krainie wywróciła jej życie do góry nogami. Z czasem otrzymuje mistyczny amulet, następnie wybiera się na magiczne wakacje aby poznać inne, młode adeptki magii. Dziewczyna szybko zyskuje sennego prześladowcę. Razem z Fionem starają się odkryć tożsamość dręczyciela, każdy jest podejrzany. Sprawa komplikuje się z dniem przyjazdu szkolnej miłości czarownicy.

  Kolejna książka o czarodziejach, kojarzycie coś podobnego? 😉 Dobra, takich powieści nigdy za wiele! Zacznijmy od tego, że od książki wręcz kipi magią, wystarczy popatrzeć na jej oprawę, a mały kotek w dolnym rogu dopełnia całość. Nie zapominajmy, że to wnętrze jest tu najważniejsze, a ono także jest niczego sobie. Młode wiedźmy, magiczne istoty, czary, wybieranie różdżki, to samo mówi za siebie. Magiczny świat został wykreowany w bardzo przemyślany sposób, mimo wielu postaci nadal wiemy kto jest kto. Ponad to wątek ojca Jonathana i jego samego są najlepszą częścią fabuły, ale to może przez moje zamiłowanie do zagadek i kryminałów zatraciłam się w tej historii. Z kartki na kartkę robiło się coraz ciekawiej, czytelnik wraz z chłopcem poznaje tragiczne okoliczności śmierci swojego taty. Z zapartym tchem śledziłam dalsze losy Jonathana,  jego postać i wszystkie zdarzenia wokół mniej to największy atut „Czarnego amuletu”. Chciałam więcej, może w kolejnym tomie dostanę. Prócz tego styl autora jest nadal dobry do tego typu literatury. Nie mamy tu przesadzonych i wymyślnych konstrukcji językowych, które mogłyby odrzucać młodego czytelnika.

  Niestety, „Czarny amulet’’ zawiódł mnie. Czytałam kilka opinii i zwykle dowiadywałam się, że ten tom jest zdecydowanie lepszy od swojego poprzednika, zupełnie się z tym nie zgadzam! Jak wiecie, często mam problem z główną, żeńską bohaterką, w tym przypadku znów tak jest. Wcześniej Kate
była mi obojętna, a teraz wręcz do szewskiej pasji doprowadzała mnie. Jak na dziewczynę w wieku 17 lat była bardzo infantylna, oczywiście, że nie oczekiwałam dojrzałości, ale nie przesadzajmy. Kolejną rzeczą, która łamie moje biedne, czytelnicze serduszko jest sam sposób wprowadzania kolejnych sytuacji. Czytam i nagle coś innego, bez żadnego ostrzeżenia, niezmiernie irytowało mnie to. Rozumiem, że autorowi chodziło o element zaskoczenia, ale według mnie powinien troszeczkę zmienić podejście do sprawy i mogłoby być świetnie! A teraz najważniejsze, coś czego nienawidzę i za każdym razem odpycha mnie od lektury tej serii jest porównywanie jej do sami wiecie czego! Promocja promocją, ale skończcie z tym!

  ,,Kroniki Jaaru. Czarny amulet’’ nie należą do najlepszych kontynuacji na świecie, ale mimo wszystko warto po nie sięgnąć i poznać dalsze losy młodej czarownicy. A jeśli uwielbiacie Kate i jej przygody to na pewno zakochacie się ponownie. Przede mną jeszcze jeden tom tej sagi, oby mnie nie zawiódł. Moja Ocena 6/10.

Dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza.

Enjoy!

czerwca 21, 2018

#16. Recenzja. Pułapka uczuć.

#16. Recenzja. Pułapka uczuć.



Tytuł: Pułapka uczuć
Autor: Colleen Hoover
Tłumaczenie: Katarzyna Puścian
Wydawnictwo: YA
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 284


  Colleen Hoover, moja wspaniała Colleen. Chyba nie muszę wam tej pani przedstawiać. Królowa new adult! Jako ogromna fanka tej autorki poczułam obowiązek aby przeczytać wszystkie dzieła spod jej pióra. To zadanie nie należało do trudnych, wszystkie lektury już dawno za mną. Postanowiłam sięgnąć po jej debiutancką powieść, czyli ,,Pułapkę uczuć”.

   Nastoletnia Layken wraz z matką i młodszym bratem pod wpływem niespodziewanej śmierci głowy rodziny przeprowadza się do Michigan. Na miejscu poznaje niewiele starszego Willa, który w szybkim czasie staje się dla niej bliską osobą. Niestety, ich uczucie nie może ujrzeć światła dziennego, muszą trzymać się na dystans aby nie zaszkodzić sobie wzajemnie. Śmiertelna choroba, czy błahe problemy stają się codziennością Layken i Willa.

    Rzadko kiedy sięgam drugi raz po te same powieści, muszą być dla mnie bardzo znaczące bądź zwyczajnie ich nie pamiętam 😉 Tym razem mamy drugi przykład. Mając 14 lat ,,Pułapka uczuć” była moją ulubioną książką, po 5 latach byłam ciekawa jak bardzo zmieni się moje spojrzenie na jedno z grzeczniejszych dzieł Hoover. Zresztą warto sobie przypomnieć te niezwykłe chwile podczas czytania. Z biegiem lat nadal bardzo lubię „Slammed”, nie tak bardzo jak kiedyś, ale wciąż była to dobra zabawa. Tak samo jak wcześniej, zakochałam się w przystojnym Willu. Cóż poradzić, uwielbiam wszystkich męskich bohaterów wykreowanych przez Hoover, mimo iż są do siebie bardzo podobni. Nie będę rozpisywać się na jego temat, zresztą pewnie wiecie o co chodzi. Nadal urzeka mnie ten delikatny i nie winny romans. [SPOJLER!] Motyw romansu uczennicy z nauczycielem przewijał się w wielu pozycjach literackich i filmowych, ale zwykle zostawała ukazana dość spora różnica wieku. W tym przypadku, Will jest niewiele starszy od naszej bohaterki. Ich uczucie jest czyste i subtelne, nie zostają tu ukazane co rozdział sceny erotyczne. Dzięki temu książka ta wybija się na tle innych czytadeł Hoover. Nie wiem jak u was, ale ja bardzo często przerzucam strony podczas tych scen, za dużo jest takich samych! Koniec o ty, wiecie co najbardziej chwyciło mnie za serce podczas tej lektury, a kiedyś miałam to zupełnie gdzieś (proszę nie winić 14 latki, burza hormonów i te sprawy). Otóż to była przyjaźń! Tak, po latach zauważyłam to i doceniłam. Mowa tu o relacji młodszych braci głównych bohaterów, której było zdecydowanie za mało. Chłopcy już przy pierwszym spotkaniu byli pisani sobie, ten sam wiek i podobne przeżycia, przepis na sukces. Ich czasami dziwaczne pomysły rozbrajały mnie. [SPOJLER] Przebranie się za chore na raka płuca na Halloween było lekko makabryczne, ale miało w sobie szczyptę czarnego humoru, którego uwielbiam. W tamtym momencie wręcz żałowałam, że nie ma ich więcej. Książki Hoover nie tylko posiadają przyjemną fabułę, ale także lekki styl pisania. ,,Pułapkę uczuć” pochłonęłam w kilka godzin, fakt powieść objętościowo nie jest pokaźna, ale to dzięki porządnemu warsztatowi autorki udało mi się to. Co więcej, cytaty z piosenek (których oczywiście nie znałam) oraz wiersze wprowadzały dodatkowy wir emocji.

    Niestety, książka nie powtórzyła swojego wcześniejszego sukcesu. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że na przestrzeni lat zmienił się mój gust oraz spojrzenie na pewne sprawy. Kiedyś wręcz chciałam utożsamiać się z Layken, a teraz momentami miałam ochotę jej mocno przyłożyć. Jak na 18 latkę po przejściach chwilami zachowywała się bardzo infantylnie. Nawet nie próbowała zrozumieć o co może chodzić jej sympatii, najlepiej pokrzyczeć i obrazić się. Jednym słowem: była irytująca. Wcześniej wspominałam, że wiersze wprowadzały dodatkowe emocje, czasami bardzo pozytywne, ale miejscami wręcz żenujące. Nie jestem specjalistą od liryki, ale część utworów była dość przeciętna. Rozumiem, że są one pisane przez niedoświadczone osoby, ale mogłyby być ciut bardziej dopracowane, aby zachować klimat powieści.

   Slammed” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów twórczości Colleen Hoover. Jest to ciepła i niewinna opowiastka o miłości dwojga skrzywdzonych przez los młodych ludzi. Spędzicie przy niej przyjemne letnie wieczory. Moja ocena 7/10!





P.S. Hej! Pamiętacie mnie jeszcze? Wracam do was, koniec tej dość długiej przerwy. Nie będę tłumaczyć się, dlaczego zaprzestałam wrzucać wpisy, zresztą nie to jest najważniejsze. Teraz trzymajcie za mnie kciuki abym z nowymi pomysłami i większą inspiracją została z wami 😊

Enjoy!


Copyright © 2016 Wszystko i nic. , Blogger